![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBMWsxzc7FpKatpiauKf-q13dWFD3Yak0OC2-ZqcHXM6KbOYE-6F7zwJYuoB38YLfsAYZTvwe5XzqmwEoHrQ-doOV_qd61FZQXOxMZzeIuZsE-OgHf3Dbn-L_PFVULoRx9PMGV2ajaReSZ/s320/5.11+010.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhASmSACNYfdgQo1A1CWWVumVKNbHeLuTis2frc9oxd4kuZpb59k_wnQ89OFck1NCSvaAdn5mdVbGNQEZETMSddBT49b3SufJURu-s-fLy6EL92XCJyhcc7iaF4qNMQc7CUIR6JK5ISFKtJ/s320/5.11+009.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaK7ScJseEWJ700z0xkHHo90qgKPETWibtGEn6C9sneOoCRQbEhFDXuiEkdv3l4pNN8WTz3ETcH3Q_J2Iy4FF5k6ZyHEIRp5XbmQLP5_6uYYHZu2DwoTdbVzANq2MHPzX919asM65cZwS9/s320/5.11+008.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWzz136SywUJ2RG2h2_o7iLg9lyhBSyORdgUsqGxjSczYlSNGW89ydhc2P9I5MKjZyEYbD8fqX2KBthlONhRWm4SLEOBDdkqU1aY6pcmY9njKn1pTiX4EBlRQD1t2Z6yoBheSYc9W7vGyf/s320/5.11+007.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfULNQ0duP4rX5QYcBMLikyGvSkLIZXueVAqrSW4oJnO7bUjXNTpW9lC8r9AAJl-SNrNC5vgE2iYBmQeG1goEi6JXiy3qe83GIpDZSwiW81vSJU7TqOhSb_ZAmDlcDOUzxlLxzA21o5xxy/s320/5.11+006.jpg)
Gdyby ktoś był ciekaw czemu umilkliśmy na dni kilka to spieszę donieść, że powód jest prosty, prozaiczny, aczkolwiek dość zaskakujący – przeprowadzaliśmy się. Gdyby teraz ktoś chciał zakrzyknąć – „Znowu?” to ponownie spieszę donieść, ze owszem, znowu, ale teraz mamy mieszkanie większe, ładniejsze i ogólnie ujmując przyjaźniejsze niż to zajmowane przez nas dotychczas.
Zaczęliśmy pakowania, a jednocześnie z tym Maleńtas dostał korby. Była przeszczęśliwa pojawieniem się pudeł, otwieraniem szafek (wyjmowaniem z owych szafek równości i robienia w nich miejsca na kota), pakowaniem toreb. Sisi natomiast się na nas obraziła. Ona świetnie wie, że pakowanie kartonów, toreb i wynoszenie ich z domu oznacza kolejną podróż, kolejne nowe terytorium do poznawania i zademonstrowała nam swoją niechęć do zmuszania jej, by ponownie oswajała kąty i ponownie wypracowywała ulubione miejsca do spania, ulubione zwyczaje itp. Gusia, owszem wykazała zainteresowanie, ale gdy przeszła Gusiowa pora spania, Ko-córka ułożyła się miejscu najmniej zagrożonym przeprowadzką (tj. na parapecie) i zapadła w sen.
Podczas naszego wędrowania z rzeczami do opuszczanego mieszkania wprowadziliśmy dwóch panów. Obcych kotom. Nusia natychmiast wspięła się po mnie, wtuliła w moją brodę, włączyła traktorek i zaczęła mnie lizać po policzku. Może się bała, że ją oddamy?
Gdy już do nowego mieszkania przynieśliśmy wszystkie rzeczy powędrowaliśmy po koty. Chcieliśmy sprawić sobie przyjemność oglądania ich w nowym domu. I – uwierzcie – to była przyjemność:) Powoli wyszły z koszyków, obwąchiwały każdy zakamarek, każdy kąt, każdą szafkę. Znalazły miski i kuwetę, a potem się zaczęło. Gonitwa jakiej dawno już nie zaznały: szafki, wersalka, wanna, stół, parapet…itd., i tak do zmęczenia. Sisi w ramach wybaczenia nam wpakowała się na mnie, gdy tylko wskoczyłam pod kołdrę. Gdzie spała Gusia i Maleńtas nie mam pojęcia, ale wiem, że spodobał im się wspólny koszyk.
W piątek jedziemy do Rodziców. Będzie tam Ciruchna i Lulunia. Zapowiada się szaleństwo;)
Zaczęliśmy pakowania, a jednocześnie z tym Maleńtas dostał korby. Była przeszczęśliwa pojawieniem się pudeł, otwieraniem szafek (wyjmowaniem z owych szafek równości i robienia w nich miejsca na kota), pakowaniem toreb. Sisi natomiast się na nas obraziła. Ona świetnie wie, że pakowanie kartonów, toreb i wynoszenie ich z domu oznacza kolejną podróż, kolejne nowe terytorium do poznawania i zademonstrowała nam swoją niechęć do zmuszania jej, by ponownie oswajała kąty i ponownie wypracowywała ulubione miejsca do spania, ulubione zwyczaje itp. Gusia, owszem wykazała zainteresowanie, ale gdy przeszła Gusiowa pora spania, Ko-córka ułożyła się miejscu najmniej zagrożonym przeprowadzką (tj. na parapecie) i zapadła w sen.
Podczas naszego wędrowania z rzeczami do opuszczanego mieszkania wprowadziliśmy dwóch panów. Obcych kotom. Nusia natychmiast wspięła się po mnie, wtuliła w moją brodę, włączyła traktorek i zaczęła mnie lizać po policzku. Może się bała, że ją oddamy?
Gdy już do nowego mieszkania przynieśliśmy wszystkie rzeczy powędrowaliśmy po koty. Chcieliśmy sprawić sobie przyjemność oglądania ich w nowym domu. I – uwierzcie – to była przyjemność:) Powoli wyszły z koszyków, obwąchiwały każdy zakamarek, każdy kąt, każdą szafkę. Znalazły miski i kuwetę, a potem się zaczęło. Gonitwa jakiej dawno już nie zaznały: szafki, wersalka, wanna, stół, parapet…itd., i tak do zmęczenia. Sisi w ramach wybaczenia nam wpakowała się na mnie, gdy tylko wskoczyłam pod kołdrę. Gdzie spała Gusia i Maleńtas nie mam pojęcia, ale wiem, że spodobał im się wspólny koszyk.
W piątek jedziemy do Rodziców. Będzie tam Ciruchna i Lulunia. Zapowiada się szaleństwo;)
Komentarze
Z jednej strony nie dziwię się zadowoleniu większego mieszkania, a z drugiej nie dziwię się niezadowoleniu Sisi. W końcu nawet niektórzy ludzie nie lubią się przenosić i po raz kolejny przyzwyczajać do nowego domu.
Pozdrawiam serdecznie z Dzikiego Zachodu i przekazuję głaski dla koCórek :)
mieszkamy na Warmii, a ostatnia przeprowadzka zawiodła nas ulicę dalej;)
Pozdrawiam:)
lepszy:) To nam dodawało sił:)