Przejdź do głównej zawartości

Zwierzowiec

Podróż upłynęła nam bez większych niespodzianek. Co więcej - im ciemniej się robiło, tym w aucie zapadał większy spokój. Gusia - wędrowniczek w końcu znalazła dobre dla siebie miejsce i choć pełna oburzenia podnosiła głowę przy zbyt, jej zdaniem, dużym zmniejszaniu prędkości jazdy nie płakała, nie marudziła i było ok. Ku naszemu zdziwieniu popłakiwała Nusia. Nie mogła się usadowić, źle jej jakoś było i ponosiła łepetynkę skarżąc się i piskając. Umęczona okrutnie, gdy zapadły ciemności, wprosiła się do Sisulkowego koszyczka i spały razem. Chyba musimy zabierać ze sobą kocie pudełko. Sisi jak zwykle była ostoją spokoju i wzorem podróżnika.

Ciri oszlała na nasz widok ze szczęścia. Położyła się na podłodze zagradzając nam drogę dokądkolwiek i czekała na głaski i... ciasteczka. Jako, że tym razem ciasteczek nie przywiozłam, zrobiło mi się wstyd, ale okazało się, iż Mama zabunkrowała poprzednie ciasteczka i skutkiem tego Pieska dostała to, na co czekała:)

Lulu zadziwiona hałasem jaki się wytworzył z okazji naszego przybycia wolała obserwować to wszystko z góry - siedziała na szafie jeszcze godzinę po naszym przyjeździe.

Teraz Sisi śpi na ulubionym odbiorniku tv, Ciri leży pod moim fotelem, Nusia próbuje zachęcić Lulu do wspólnej zabawy (i chyba się to nawet udaje, bo Lulu -w odróżnieniu od wczoraj - na nią nie warczy), a Gusia siedząca przed chwilą na parapecie zeskoczyła i poszła zwiedzać włości, wkurzając przy okazji Lulunię (warczenie rozległo się w całym mieszkaniu).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...