Przejdź do głównej zawartości

Wojciech Tochman





Miałam wczoraj przyjemność uczestniczyć w spotkaniu Wojciecha Tochmana z czytelnikami. Spotkanie zorganizowała Biblioteka im. Cypriana Kamila Norwida, za co gorąco dziękuję pracownikom tejże biblioteki, a szczególnie Pani Aleksandrze, moderatorce spotkań DKK.

Wojciech Tochman to człowiek, który myśli zanim odpowie na pytanie czytelnika. Który nie waha się dopytać owego czytelnika o coś, czego nie zrozumiał w pytaniu czytelnika. Człowiek, który mówi, że zna swoje miejsce w szeregu i nie wyobraża sobie pisania reportaży o świecie, w którym wszystko jest dobre, bo nawet najszczęśliwsi ludzie kiedyś zachorują i umrą, a to już odbarwi cukierkowatość opisywanego świata. Tochman uważa, że jego powinnością jest opowiadanie o tym, jak krzywdzą siebie wzajemnie ludzie i budzenie w nas poczucia, że każdy może coś zrobić dla innych. Że można napisać list, przeprowadzić lekcję, wysłać pieniądze, że… Możliwości jest wiele, trzeba jedynie by nam się chciało. By chciało nam się dostrzec innych ludzi i zrozumieć, że ich los powinien nas obchodzić.

Wojciech Tochman opowiedział o swoich planach. Podjął już prace zmierzające do zebrania materiałów wiodących do powstania reportażu nt. masakry w Ruandzie. Chciałby, aby książka jaką planuje napisać stanowiła wraz z „Jakbyś kamień jadła” pewien cykl będący zapisem tego, co dzieje się w świecie ogarniętym wojną tuż po tym, jak reporterzy wszelkich stacji telewizyjnych i gazet opuszczają ów świat w poszukiwaniu kolejnej wojny, a na miejscu zostają ludzie, którzy muszą odnaleźć sposób na życie po tragedii.

Bardzo się cieszę, że byłam na tym spotkaniu. A do Wojciecha Tochmana nabrałam wiele sympatii i szacunku.

P.S. Zachęcam do lektury „Jakbyś kamień jadła”.

P.S. Dziękuję za udostępnienie zdjęć.

Komentarze

Inblanco pisze…
Cieszę się, że napisałaś tę notkę. Po pierwsze zazdroszczę spotkania z Tochmanem, tym bardziej, że z Twojego opisu wynika, że to bardzo miły człowiek.
Po drugie mam też okazję by podziękować za recenzję "Jakbyś kamień jadła", bo dzięki niej przeczytałam tę książkę. Niezwykłą.

Nie wiem, czy trafiłabym na nią bez Twojej pomocy :) Niniejszym dziękuję.
Anonimowy pisze…
ja też ciągle jestem pod wrażeniem "Jakbyś kamień jadła " też bym chciała być na spotkaniu z Tochmanem:)
Anonimowy pisze…
Dziękuję za relację! :-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k