Przejdź do głównej zawartości

Laura Esquivel. Przepiórki w płatkach róży.


W tym momencie zrozumiała doskonale, co musi czuć ciasto na pączki, kiedy rzuca się je do rozgrzanego tłuszczu.

A ja w tym momencie ugruntowałam się w przekonaniu, ze książka mi się nie podoba. Ale doczytałam, gdyż to lektura na DKK.

W powieści Laury Esquivel śledzimy losy Tity De la Garza. Jej narodziny, dzieciństwo, młodość, śmierć. Jej matka wiedziona czymś, co nazwałabym obłędem zabroniła najmłodszej córce wyjść za mąż - powinnością Tity miało być opiekowanie się matką na starość. Siostra Tity wyszła za mąż za Pedra, który kochał Titę i którego Tita kochała. Ta pozbawiona sielanki historia rodzinna okraszona jest przepisami kulinarnymi. To usuwamy jąderka kurczakom, by stały się kapłonami, które utuczone wylądują na stole weselnym Rosaury i Pedra, to międlimy różne mięsa wciskając je w kiszki, by uzyskać kiełbasę, to domowym sposobem produkujemy zapałki.

Gdy okazało się, że Tita, której życie – jakoś tak mocno dojrzałe sądząc po rozwadze – obserwujemy nie ma jeszcze 18 lat zdumiałam się. A gdy siostrzenica Tity poczyniła zwierzenia, że czuje się jak ciasto na pączki rzucane na tłuszcz, zacisnęłam zęby i czym prędzej dobrnęłam do ostatniej strony.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Jak można nie kochać tej książki? :) Ja byłam pozostawałam pod jej urokiem przez wiele lat. Nadal mi się podoba, ale już nie w tak uzależniający sposób, jak kiedyś. A kiedy obejrzałam film na podstawie tej książki, byłam całkowicie zatracona. Poważnie :) Nie umiem się tutaj logować, dlatego się podpiszę :) Pozdrawiam, Skryptorium
Monika Badowska pisze…
Skryptorium,
ano można;)
Anonimowy pisze…
chyba pierwszy krytyczny głos, z jakim się zetknęłam szukając recenzji "Przepiórek" ;) Książkę kupiłam i czeka w kolejce, ciekawam, po której stronie barykady stanę ;) Pozdrawiam :)
Monika Badowska pisze…
Aerien,
ja też jestem ciekawa:)
Ada pisze…
"Jak można być Persem?!"
;)

Ale do rzeczy: po takiej recenzji wpisuję sobie "Przepiórki" na listę książek do przeczytania.

"A ja w tym momencie ugruntowałam się w przekonaniu, ze książka mi się nie podoba." :))) Zachwycające :)
Monika Badowska pisze…
Ado,
miło, że Cię zachęciłam:-D

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...