Przejdź do głównej zawartości

Sam Savage. Firmin.


Wydane przez
Wydawnictwo Literackie

Premiera 12 marca!

Firmin jest szczurem. Przyszedł na świat z pijanej matki w piwnicy jednego z bostońskich antykwariatów. Był inny niż rodzeństwo – wielki świat pełen odpadków walających się w rynsztokach brzydził go i nie pociągał. On pożerał książki – z początku nieuważnie, z czasem wykwintnie, doceniając i rozróżniając smaki. Odrzucony przez szczury i jednocześnie je odrzucający próbuje oswoić świat za pomocą lektur i szuka sposobu, by wejść w relacje z ludźmi.

Książka Sama Savage’a nosi znamiona filozoficznej rozprawy o samotności człowieka. Nie umiem zgodzić się z Olgą Tokarczuk twierdzącą, że to opowieść o namiętnych czytelnikach. W pierwszej części książki faktycznie fascynacja literaturą odgrywa główną rolę. Jednak, wraz z rozwojem fabuły, zmienia się waga znaczeniowa powieści, a tematem staje się osobność człowieka, jego - czasami dokuczliwe – odizolowanie. Nie pojmuję, co znaczy określenie jakiego użyła Donna Leon -„przepyszna książeczka” – bo dla mnie to Wielka Książka. Savage odkrywa przed nami swoje myśli, opowiada nam o starości, zmęczeniu i zmianach, jakie zachodzą obok, a nie mogą zajść w człowieku, gdyż na te zmiany w nim jest już zbyt późno. Odsłania tęsknoty, pragnienia i gorycz wynikającą z braku szansy na ich zrealizowanie.

Dla mnie to nie jest książka o szczurze. I nie jest to książka o czytelnikach. Ale jest to Książka, której nie może zabraknąć w Waszych rękach. Chciałabym wiedzieć, o czym opowiada ta książka Waszym zdaniem. Bardzo bym chciała.

Komentarze

Anonimowy pisze…
ciekawa pozycja, z którą wręcz trzeba się zapoznać.
Anonimowy pisze…
Kiedy tylko uda mi się ją dostać, przeczytam i opowiem o wrażeniach.
Monika Badowska pisze…
Mr_Lupa, Er_minio,
czekam na Wasze recenzje:)
Anonimowy pisze…
Ja tez jestem bardzo ciekawa, jakby mi sie to czytało. Choć przyznam, że postać głównego bohatera, siłą rzeczy, nieco mnie odstrecza. jedynie ze względu na cechy gatunkowe oczywiście;)
Monika Badowska pisze…
Peek-a-boo,
Firmin też nie jest zachwycony swoimi cechami gatunkowymi;)
Thilien pisze…
Czy to może wersja literacka Ratatuja? :)
Monika Badowska pisze…
Thilien,
Boże broń!
Anonimowy pisze…
fantastyczna książka, fantastyczne ilustracje Krahna! Sam Savage, którego (nie wiem czy słusznie) utożsamiam z przyjacielem Firmina -Magoonem urasta w moich oczach do naprawdę wartościowego autora. polecam wszystkim :)
Monika Badowska pisze…
Missblack,
ja też utożsamiam:)
Myślę, że warto sięgnąć po ta pozycję :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k