Przejdź do głównej zawartości

Mariola Pryzwan. Lilka. Wspomnienia o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

Wydane przez
Państwowy Instytut Wydawniczy

Mrówczą pracę Pani Marioli Pryzwan miałam okazję podziwiać już przy lekturze "Plastusiowej mamy. Wspomnień o Marii Kownackiej". Zgromadzenie informacji, wyłowienie z nich tych, które stworzą dobrą kompozycję ku jak najpełniejszemu ukazaniu portretowanej we wspomnieniach osoby, jawi mi się jako praca szalenie trudna, ale i interesująca. Zazdroszcząc nieco Pani Pryzwan twórczego pomysłu popadłam w opowieść o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej z domu Kossak.

O utalentowanej artystycznie córce Wojciecha Kossaka przeczytać można przede wszystkim w książkach Magdaleny Samozwaniec. I, jakby uznając, że Madzia o siostrze powiedziała już dość, Pani Pryzwan opiera "Lilkę" o wspomnienia innych, niż druga córka Kossaków, osób, Magdalenie oddając głos na początku i końcu, podsumowując opinie przyjaciół, znajomych, słowami tej, która Lilkę ukochała ponad wszystko.

Z przyjemnością przeczytałam to, co o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pisały osoby znane powszechnie w literackim świecie: Jan Lechoń, Kazimiera Iłłakowiczówna, Zofia Kossak, Antoni Słonimski, Jalu Kurek, i inni. Śledziłam kolejne chwile z życia Poetki przedstawione przez tych, którzy ją znali, zetknęli się z nią. Nie ma tu tylko słodkich laurek, są słowa krytyczne wyrażające niezrozumienie dla faktu osadzenia poetyckiej duszy w szorstkiej postaci.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska wymyka się wszelkim opisom, definicjom. Każda ze wspominających ją osób podkreślała jej  magiczność i eteryczność, ale jednocześnie doszukuje się innych przyczyn tego uduchowionego stanu. Lilka, wnuczka Juliusza Kossaka, zapisała się mocno w historii literatury budząc zachwyt lub stykając się z obojętnością. Mnie bliżej do tego pierwszego:)

P.S. Książka jest przepięknie wydana.

P.S.2. Wciąż nie przeczytałam dramatów, które napisała Pawlikowska-Jasnorzewska. I jakoś mi z tym niewygodnie...

Komentarze

słowoczytane pisze…
Uwielbiam wiersza Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, dramatów również nie czytałam, ale gorzej jest mi z tym, iż nie sięgnęłam jeszcze po "Zalotnicę niebieską", chociaż słyszałam skrajne opinie o tej książce.

Pozdrawiam :)
Lirael pisze…
Przed autorką było nader trudne zadanie - zmierzyć się z legendą "Zalotnicy niebieskiej" i "Marii i Magdaleny" Samozwaniec na pewno nie było łatwo. Z Twojej recenzji wynika, że pani Pryzwan stanęła na wysokości zadania. Bardzo się cieszę, bo postać Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w pełni na to zasługuje.
Monika Badowska pisze…
Skarletko,
ja po "Zalotnicę..." sięgnęłam też dość późno i znam ją słabiej niż "Marię i Magdalenę";)

Lirael,
tak naprawdę to w tej książce nie widać Pani Pryzwan. Jej zasługą jest poskładania wypowiedzi różnych osób nt. Poetki i uczyniła to wyśmienicie.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k