Przejdź do głównej zawartości

Petra Prochazkova. Friszta.


Wydane przez
Wydawnictwo Czarne 


Podczas lektury książki o czeczeńskich kobietach Petry Prochazkovej czułam żal, współczucie, złość. Podczas lektury „Friszty” moje uczucia spotęgowały się – byłam wściekła, rozżalona, na skraju łez.

„Friszta” to opowieść o życiu kobiet w Kabulu. Co istotne, oglądamy Kabul po odejściu talibów, czyli ten bardziej tolerancyjny, stwarzający szansę na normalne życie, ten rozbrzmiewający muzyką, a nie tylko nawoływaniem mezuzina.

Narratorką jest Rosjanka, Herra, która z miłości przyjechała do Afganistanu. Tam poślubiła Nazira i nagle jej życie uległo gwałtownej przemianie. W domu, który stał się teraz jej domem mieszka Friszta (siostra Nazira) z mężem i dziećmi, mieszkają rodzice Nazira i jego dziadek. Pewnego dnia pojawia się tam, przyprowadzony przez krewniaczkę lekarkę młody człowiek, który razi swym wyglądem i zachowuje się zdecydowanie zbyt dorośle.

Frisztę bije mąż. Bije, bo córka ubrała nie taką jak on uznał, że jej wolno sukienkę. Przypala żonę papierosem, bo zgodziła się, by najstarsza córka zaczęła chodzić do szkoły dla dziewcząt, w której nie trzeba nosić burki. Katuje ją, bo… może.

Herra ma dobrego męża. On jej nie bije. On tylko karze ją szczypiąc wnętrza jej ud tak silnie, że następnego dnia są całe fioletowe. On tylko nazywa ją kurwą, suką, załganym kocmołuchem. 
Herra i jej mąż są wykształconymi ludźmi. Mówią w kilku językach, zdobyli wyższe wykształcenie. A w noc poślubną, gdy okazuje się, że dziewczyna nie jest dziewicą jej mąż oświadcza „Już nie jestem afgańskim mężczyzną”.

Czytałam już różne książki o sytuacji kobiet w krajach muzułmańskich. Rzadko wśród nich można znaleźć opowieść o kobiecie, która zrezygnowała, mniej lub bardziej, świadomie z cywilizacji (to słowo klucz), by schronić się pod burką i która, już świadomie, chce pod ową burką chować się nadal. Beznamiętna opowieść narratorki, jej objaśnianie kabulskiego świata jakie czyni na rzecz Amerykanów z konwoju pomocy, budzą moje przerażenie. Im więcej przeczytałam, tym silniejszy odczuwałam sprzeciw.

Warto przeczytać. Choćby po to, by sprawdzić siebie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k