Noah Gordon. Spadkobierczyni Medicusa.


Wydane przez
Wydawnictwo Książnica

Akcja ostatniego tomu trylogii Noaha Gordona rozgrywa się współcześnie. Roberta J. Cole, lekarz pierwszego kontaktu, rozwiązując nieudane małżeństwo postanawia dokonać zmian nie tylko w życiu prywatnym. Podczas pobytu w wiejskim domu, który pierwotnie planuje sprzedać, docenia ciszę i spokój jaki panuje na prowincji i zamierza wynieść się z dużego miasta. Książka opisuje jej pierwsze kroki w samodzielnej praktyce lekarskiej, związek z mężczyzną, relacje z ojcem, znanym lekarzem.

O ile w poprzednich powieściach tematami budzącymi kontrowersje były zagadnienia wyznaniowe i narodowościowe, tak w „Spadkobierczyni Meducusa” autor stawia czytelników przed problemem aborcji i jej skutków zdrowotnych.

Cieszę się, że postanowiłam powrócić do książek Noaha Gordona. Podoba mi się sposób w jaki autor opowiada. Bo przecież pisanie książek to opowiadanie historii, prawda? Największe wrażenie zrobił na mnie „Medicus”, może ze względu na specyficzny moment dziejowy, na egzotykę wędrówek Roba J. Cole’a. Postać Szamana, głuchego chłopca, który obdarzony Darem postanowił spełnić swoje marzenie i zostać lekarzem, przykuła moją sympatię, budziła zaufanie i tęsknotę za wolnym życiem (to figura - mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Roberta J. Cole – współczesna lekarka amerykańska żyjąca szybko i próbująca przeciwstawiać się „wyścigowi szczurów” panującemu w miejscu, w którym pracuje, to postać z naszych czasów i może dlatego najmniej fascynująca, choć wciąż budząca sympatię. Tacy jak oni żyją wśród nas, a czasami trudno się czyta o osobach takich jak nasi znajomi; o wiele łatwiej jest zanurzyć się w historie sprzed wieków.

Autor w dokonały sposób ukazał upływ czasu i to, jak wraz ze zmieniającym się otoczeniem zmieniają się ludzie, ich podejście do życia, szacunek wobec innych, ich marzenia, tęsknoty, zamierzenia i czym kierują się, by żyć według własnych wyobrażeń. 

Nie żałuję czasu poświęconego trylogii o lekarskim rodzie Cole’ów. To dobrze spędzony czas.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bardzo lubię ksiązki Gordona, szczególnie Medicusa i jego kolejne dwie części ( nie wiem czy znasz Medicusa z Saragossy- odrębna książka, niesamowicie wciąga- czasy prześladowań Żydów w Hiszpanii)Ale muszę przyznac, ze ostatnia część najmniej mi się spodobala. Moze właśnie zabrakło mi troche tła historycznego-co lubie w ksiązkach Gordona

Monika Badowska pisze...

Bell,
mam wrażenie,że czytałam już wszytskie książki Gordona. Ale pewnie podobnie jak z trylogią - chętnie sięgnę i po "Medicusa z Saragossy".

Anonimowy pisze...

Czytałem spadkobierczyni Medicusa i szczerze nie polecam. Jest to jedna z niewielu książek które uznałbym za nudne.
Problem aborcji, ważny a jakże, ale fabuła oparta o wątek życia lekarki opisany mało wciągająco.

Margerytka pisze...

A mi się baaardzo "Spadkobierczyni Medicusa" spodobała, jeszcze nie czytałam pozostałych części, ale to zapewne kwestia czasu tylko :) Lubię książki tego autora, styl pisania bardzo mi odpowiada:)
Co do samej "Spadkobierczyni Medicusa", szczególnie mnie poruszył opis relacji Roberta-Sara, w ogóle cały ten wątek związany z kamieniami serdecznymi i ostatecznie - z aborcją.
Pozdrawiam,

Margerytka

Monika Badowska pisze...

Margerytko,
polecam serdecznie inne książki Gordona:-)

Margerytka pisze...

Czytam właśnie "Rabina" :)

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger