Przejdź do głównej zawartości

Chris Mould. Koszmarne opowieści.



Wydane przez
Wydawnictwo Egmont

Cykl „Koszmarnych opowieści” zaczynają książki „Drewniana mila” i „Atak burzowców”. Ich bohaterem jest jedenastoletni Stanley Buggles, który po śmierci swojego stryjecznego dziadka, odziedziczył jego dom – Dwór Sześciu Świec. Chłopiec przyjeżdża zatem do Crampton Rock, gdzie odkrywa tajemnice miasta i przeszłości admirała Swifta.

Mamy tu zatem bohatera, z którym mogą się utożsamiać młodzi czytelnicy, mamy opiekuńczą acz nienarzucającą się gospodynię Dworu Sześciu Świec, mamy ów ogromy dom i tajemnice. Czy może być coś ciekawszego? Może:) Kolejny tom przenosi nas w świat duchów i poszukiwania skarbów. I aż kusi zapytać, cóż skrywa się w „Srebrnej szkatule”, trzeciej części przygód Stanleya.

W opowieściach o wydarzeniach z Crampton Rock jest czas na przyjaźń, troskę o drugiego człowieka ale jest też dużo czasu na rzeczy niesamowite, niebezpieczne i napełniające grozą. Wydaje się to być dobra mieszanka dla starszych dzieci/młodszych nastolatków.

W krótkiej informacji na temat autora umieszczonej na końcu czytamy, iż Chris Mould lubi pisać i ilustrować książki, takie jakie sam chciał mieć na półce, gdy był dzieckiem. Gdybym była dzieckiem, to chciałabym mieć na półce książki Moulda. 

P.S. Nieodmiennie zachwyca mnie to jak teraz są wydawane książki dla dzieci – twarda oprawa, dobry papier , odpowiednie ilustracje. 

Komentarze

Anonimowy pisze…
widzę, że dodałaś mnie do tzw. ulubionych. dziękuję bardzo:*
;)
Monika Badowska pisze…
Mr_Lupa,
ależ proszę:)
Bazyl pisze…
Z tą estetyką wydań - szczera prawda. Zakamarki czy Media wydają śliczne książki. Szkoda tylko, że ostatnią przesyłkę do mnie, spedytor potraktował z kopa, a znajoma która paczkę odbierała, nie zauważyła opłakanego stanu paczki. Skutek - powgniatane rogi. Ale i tak środek każdej rzondzi :D
Monika Badowska pisze…
Bazylu,
ja mam chyba więcej szczęścia, paczki dochodzą w bardzo dobrym stanie:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...