Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Błotnicka. Zagadka mrocznej krypty.


Wydane przez

Wydawnictwo Egmont

Jędrek, Ania i Piotrek mieszkają w małym miasteczku, w Lipkach. Pewnego dnia kościelny usłyszał dziwne odgłosy wydobywające się pod posadzki kościoła. Młodzi ludzie na wieść o tym postanowili odkryć tajemnice podkościelnej krypty. Nie bacząc na niebezpieczeństwo weszli do korytarza wiodącego pod ziemią…


Książka Agnieszki Błotnickiej jest dobrze napisana opowieścią dla starszych dzieci/młodszej młodzieży. Ciekawie i szalenie prawdziwie autorka przedstawia postacie swoich bohaterów – młodych ludzi, ale i ich rodziców, nauczycieli, czy mieszkańców miasteczka (chyba w każdym mieście żyje kobieta podobna do Wandy Piechaczowej – kobieta, która wszystkich zna, o wszystkim wie i wszystkim jest zainteresowana). Gdzieś w dalekim tle tej książki słychać było echo Pana Samochodzika, czy książek Bahdaja, ale echo to podnosząc wartość opowieści nie odbierało jej jednocześnie indywidualnego rysu autorskiego. Znajdziemy tu peruwiańskiego szamana, zainteresowanego historią nauczyciela historii, tatę – archeologa i grupę studentów z Niemiec pod przewodnictwem profesora slawisty. Ów miszmasz podsyca tajemniczą atmosferę i nie pozwala oderwać się od lektury. 

„Zagadka mrocznej krytpy” jest interesująca i warta tego, by podsunąć ją młodemu człowiekowi.

Komentarze

Bazyl pisze…
Szkoda, że Juniorzy nie w tej kategorii wiekowej. Ale kiedyś obiecuję sobie powrót do młodzieżówki, żeby móc polecać progeniturze. Drżyjcie "Samochodziki" :D
Monika Badowska pisze…
Bazylu,
wszystko zatem przed Tobą:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...