Przejdź do głównej zawartości

Stephenie Mayer. Intruz.


Wydane przez
Wydawnictwo Dolnośląskie

Przyznaję – po Waszych komentarzach na temat twórczości Meyer podchodziłam do jej nowej książki dość nieufnie. Jak się okazało, nie do końca słusznie.

Powieść przenosi nas w przyszłość. Istoty zwane duszami (robalami i określanie innymi znacznie mniej pochlebnymi słowami) przybywają na Ziemię i wykorzystują ludzi jako żywicieli. Wchodzą w ich ciała, tłamsząc ludzką osobowość i wiodą spokojne życie. Jako, że są pokojowo nastawieni niosą ze sobą dobrodziejstwa swojej cywilizacji; lekarstwa na wszystko, wzajemne zaufanie, prace bez pieniędzy i brak rywalizacji, bo przecież każdy zasługuje na równe traktowanie. I tu drgnęło we mnie, że to wcale nie głupio pomyślana ironia.

Jedna z dusz, Wagabunda, wszczepiona jest w ciało Melanie. Ale człowiek nie chce ustąpić Intruzowi; walczy, próbuje przejąć kontrolę, mami wspomnieniami i opowiada o miłości do brata i do mężczyzny.
Wagabunda wymyka się spod kontroli podobnych sobie i wyrusza na poszukiwanie rodziny Melanii. Gdy ją znajduje sprawa się komplikuje… Wszak nie jest człowiekiem i jednocześnie jakby nim była…

„Intruz” ma około 550 stron. I choć opowieść toczy się niespiesznie, a wątki przeplatają się, by zniknąć i pojawić się znów, w efekcie – to udało się autorce stworzyć pełną napięcia akcję.

To książka, która opowiada o społeczności zamkniętej, o prawach jakie w niej funkcjonują, o relacjach międzyludzkich. Opowieść o innym wśród swoich, wbrew moim pierwotnym obawom, ma w sobie coś ponadczasowego. I choć postać Wagabundy, zwanej przez ludzi Wandą, może być postrzegana jako nadmiernie miła, bohaterowie wydają się dobrze sportretowani, a ich życie nabiera istotnego znaczenia, gdy spróbujemy przenieść ich rozterki w naszą codzienność.

Powieść jest przejmująca, a jej finał wzbudził we mnie emocje tak wielkie, że aż sceny z książki pojawiły się w moich snach. Rzadko mi się to zdarza, uwierzcie;)

Fascynowała mnie dwoistość postaci Wandy. I choć w „Intruzie” owa dwoistość jest efektem zabiegu paramedycznego, to podwójna osobowość nękająca człowieka jest zjawiskiem równie przerażającym, co interesującym.

Wydłubałam z książki Stephenie Meyer kilka ciekawostek. I to dla mnie plus.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...