Lyn Gardner. Wiejemy do lasu.


Wydane przez

Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Storm i Autora to siostry, które nie zawsze zgadzają się ze sobą. Tym bardziej, że ich mama Zella nie należy do matek pracujących; ponad wysiłek fizyczny Zella przekłada spokojne polegiwanie w łóżku, co skutkuje tym, iż to Aurora – jako starsza siostra – obarczona jest wszystkimi pracami domowymi. Rodzinę dotyka nieszczęście – Zella rodząc kolejną córkę umiera, a ojciec dziewczynek znika z domu – wyrusza na wyprawę mającą uśmierzyć ból po stracie żony. Tuż przed śmiercią Zella ofiarowuje Storm małą, niepozorna fujarkę każąc traktować ją z dużą ostrożnością. Nagle wokół dziewcząt zaczynają się dziać dziwne rzeczy, ich dom odwiedzają groźny DeWilde z watahą wilków, a Aurora, Storm i malutka Aniani muszą, by się ratować, uciec do lasu.

Podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka wynotowała skrupulatnie na karteluszkach najpopularniejsze tropy baśniowe z europejskiego kręgu kulturowego (Jaś i Małgosia, Roszpunka, Szczurołap, Czerwony Kapturek itp.), wrzuciła te karteluszki do kapelusza i wyciągała niczym magik pojedyncze karteczki, by na ich podstawie wieść losy bohaterek książki. Jakkolwiek dziwnie to brzmi muszę przyznać, że efekt ostateczny jest dobry – autorka sprawnie i ciekawie połączyła baśniowe wątki w jedną opowieść, nieco mroczną, dość przerażającą, ale z happy endem.

Brak komentarzy:

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger