Przejdź do głównej zawartości

I znów u pana doktora

Nusia wczoraj odwiedziła pana doktora. Oczywiście nie dlatego, że stęskniona była za różnorodnym oglądaniem, obmacywaniem i zaglądaniem, ale dlatego, że my się wystraszyliśmy, bo i oczko napuchło, a i kuwetę Nusia odwiedza zbyt często jak na nasze poczucie dotyczące odwiedzania kuwety.

Pan doktor Kocinkę pomacał, pooglądał, kazał odstawić jedne krople i dał antybiotyk.
Wróciliśmy do domu, przekroiliśmy tabletkę na cztery i usiłowaliśmy namówić Nusię na zjedzenie owej ¼ tabletki. Nie udało nam się, a co gorsza Koteczka zaczęła się pienić i zwymiotowała:/

Spanikowana zadzwoniłam do doktora i okazało się, że jeśli nie uda nam się podać i kolejnej tabletki, będzie trzeba jeździć na zastrzyki. No, to będziemy jeździć…

Komentarze

zuzanna pisze…
No niedobrze...proponuję tabletkę podać w grudce zimnego masła,może połknie(oczywiście WPYCHAJĄC do paszczuli,inaczej nie da rady,niestety).Trzymamy wszystkie odnóza w intencji poprawy!
kociokwik pisze…
Zuzanno,
jednak będziemy jeździć na zastrzyki. Nusia jak tylko bierzemy ją na ręce i próbujemy odwrócić brzuszkiem w górę staje się śliska jak wąż i zaciska ślepka i zęby.
mosame pisze…
Skąd ja to znam? Moskowi to już nawet pan wet nie próbuje podawać tabletki. A rzekomo inne kotki to uwielbiają, tylko ten mój taki ;)
Anonimowy pisze…
henio75:
Czy mały kotek je juz pasztet drobiowy?
Bo idealnie maskuje podstępne tabletki, pachnie intensywnie i gładko wchodzi...
kociokwik pisze…
Mosame,
maskarycznie z tym dawaniem tabletek...
Henio,
stanęło na zastrzykach. Będziemy robić...

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...