Przejdź do głównej zawartości

ADHD

Ostatnio umiłowanym zajęciem Nusi jest zdejmowanie firanek z okien. Wbiega po stole na parapet, przysiada w pozycji wyjściowej, zatrzymuje się na chwilę, abyśmy mieli po pierwsze możliwość dostrzeżenia jak bardzo ona jest skupiona na skoku i ślicznie drgają jej pod skórą mięśnie, a mimo to kątem oka widzi nas i sprawdza co robimy, po drugie – żebyśmy ją złapali, to ona wówczas zaczepi od niechcenia jednym pazurkiem o rzeczoną firankę i będzie udawać, że to chodzi o ściąganie firanek. Piszę „udawać”, bo nabieramy coraz większego przekonania, że to chodzi o skupienie na sobie naszej uwagi. Zrywanie firanek jest czynnością jakby dodatkową, aczkolwiek przynoszącą wielką frajdę.

Za działalność swoją Nusia jest karana. Z. na nią krzyknie, ja pogrożę palcem, zostanie wyniesiona do karnego pudełka (puste, płaskie pudełko zwane tak umownie) stojącego w przedpokoju lub usadowiona na łóżku. A Nusia wraca z prędkością światła, szczerząc się radośnie, na parapet. 

Śmiesznie jest jak Nusia pędzi. Nieważne gdzie i po co, ważne jest pędzenie. Stół, z którego spada jakaś książka, parapet, na którym leży Gusia (trzeba przelatując nad Gusią ugryźć ją w ucho), telewizor i ostry wiraż przed ścianą. Jeszcze tylko plecy czytającego Z., poduszki na półce, koszyk Sisi (trzeba pacnąć siedzącą w koszyku kotkę), wanna, worek ze żwirkiem, w którym trzeba spróbować się zakopać wysypując pełno żwirku na podłogę i znów zrzuca się ze stołu tę książkę, co przed chwilą leżała na podłodze.
Modyfikacje są jeszcze takie: zrzucenie telefonu z półki, wbiegnięcie do zlewu w kuchni, wskoczenie do lodówki (bo akurat otwarta), zabranie długopisu, otworzenie kieszeni na cd w wieży, rozjeżdżenie gazet, wspięcie się po moich plecach i próba zaatakowania żyrandola, walka z kluczami włożonymi do zamka.
Inną odmianą zabawy jest ta polegająca na siedzeniu w przymkniętej szafce, wybieganiu z szafki w stronę człowieka, zawracaniu z drogi, gdy tylko zauważy się, że człowiek patrzy na kota i ponownym schowaniu się w szafce. I tak jakieś dziesięć do dwudziestu razy. Potem trzeba pędzić, bo nudno by było…

Komentarze

hersylia810 pisze…
Wyobrażam sobie, jak na tych długich nóżkach galopuje :-)))
mustahelmi pisze…
i ma ogień w oczach :D
kociokwik pisze…
Żeby dało się to sfilmować, o bym powiesiła... Ale prędkości światła się nie da sfilmować - robi się tylko smuga;))))
millena4 pisze…
Wszystko dozwolone do lat 18-stu.
W przypadku kotka ,to szybko minie ?
kociokwik pisze…
Milleno,
tego nie wiadomo;)
rejuvenate pisze…
Kot-Myszek mial identyczny nawyk. i niestety stosowal go do konca swojego kociego zycia. tez przysiadal na parapecie, rozgladal sie czy ktos go oglada i od niechcenia jedna lapka lapal za zaslonke lub firanke. zdarzalo mi sie i 3 razy dziennie wieszac sciagniete przez kota zaslony...

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k