Przejdź do głównej zawartości

Manula Kalicka. Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu.


Wydane przez 
Wydawnictwo Otwarte

Nie znam poprzednich książek Manuli Kalickiej, trudno więc odnieść mi się do ich treści, by napisać, że ta – czytana przeze mnie – różni się od dotychczasowych utworów autorki. I trochę tego braku odniesienia żałuję.

Irena Górecka sierotą została bardzo wcześnie. Przygarnięta przez dobrych ludzi, uczyła się jak żyć, jak zadbać o siebie i nabierała sprytu jakiego na próżno szukać wśród absolwentek ówczesnych pensji dla panien. Dorosła już Irenka była tancerką kabaretową i wiodła dość przyjemne życie. Do chwili, w której wybuchła wojna. Ucieczkę z Warszawy ułatwił jej sąsiad, pan na stanowisku, który zgodził się zabrać dziewczynę do swojego auta zmierzającego w stronę granicy.

Jednocześnie autorka snuje wątki opisujące inne postacie. Poznajemy zatem prałata Jana Grolla i jego przyjaciela profesora Leona Rosenblatta. Wraz z profesorem podążamy do cudownego antykwariatu Jakuba Himmelblaua (zachwyciłam się i czytałam ten fragment ze trzy razy), a później do mieszkania hrabiny Marii Łęskiej. Kraków, cała Polska, nie są dobrym miejscem dla profesora i zaprzyjaźnionego z nim antykwariusza. Ludzie zaczynają czuć grozę działań Niemców, choć jeszcze nie do końca rozumieją, że ta wojna jest inna od wcześniejszej, że to co wydarzy się podczas tej wojny , będzie odczłowieczaniem zarówno ofiar jak i agresorów.

Powieść Manuli Kalickiej pokazuje okrucieństwo wojny, ale nie epatuje nim. Autorka doskonale wpisała w swoich bohaterów emocje jakie mogli odczuwać w ogarniętej wojną ojczyzną Polacy. Nie znajdziemy tu martyrologii, ale znajdziemy ludzi dobrych, którzy nie wahają się, by pomóc drugiemu człowiekowi.

Podziwiam autorkę za znajomość epoki, szczegółów dotyczących życia choćby wspomnianego antykwariusza, którego Kalicka wzorowała na autentycznej postaci. W posłowiu znajdziemy informację, że praca nad książką polegająca na czytaniu wspomnień, pamiętników, dzienników, przedłużyła proces twórczy o rok. I chwała autorce za ten rok, bo książka z nurtu literatury popularnej oparta na tak bogatym materiale źródłowym, jest perełką. Jest książką, którą warto przeczytać.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Książki Kalickiej są zazwyczaj łatwe, lekkie i przyjemne.
A po tę sięgnę bardzo chętnie - już zapisałam na swojej liście:)
Monika Badowska pisze…
Ciekawa jestem Twoich wrażeń. Ja przyniosłam sobie po Twoim pisania Kozierskiego do domu;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k