Przejdź do głównej zawartości

Mądrość kocia i upodobania żywieniowe

We wtorek przyjechał do nas gość z rodziny Z. Nusia zapałała do A. wielkim uczuciem i nie opuszczała go na krok. Gruchała do niego miłośnie, zasypiała tuż obok niego i wszelkimi metodami okazywała mu swoje uczucie. (Gdy Sisi była w Nusiowym wieku i miała ruję przyjechał inny mężczyzna z rodziny Z - Sisi też się w nim zakochała) ;)

Sisi raz czy dwa wkoczyła A. na kolana, ale po chwili dochodziła do wniosku, że on nie umie tak głaskać i przytulać jak my i wędrowała dalej w poszukiwaniu naszych kolan. A wczoraj - tuż przed A. wyjazdem - zademonstrowała, że wcale nie jest li i jedynie śpiochem i koteczką nieruchawą. Zakręciła kilka kółek na dywanie, wyskoczyła w stronę wersalki, odbiła się od jej oparcia, przeleciała nad stolikiem oparacjąc o niego tylko pazurki, wylądowała na szafce, a z niej poleciała na stół, z którego się odbiwszy znalazła się na regale. Schodząc z regału czas jakiś później zdjęła styczniowa kartkę z kalendarza. Chciałaby, żeby już był luty?

Gusia stoicko zaaprobowała gościa. Też wskoczyła mu na kolana, ale po chwili kręcenia się i nadstawiania łepetynki, zrezygnowała z okazywania gościnności. Co rano znajduję ją śpiącą na kocu, na wersalce. Jak był gość wersalka i koc zostały oddane jemu. Może to o to chodziło?

Kilka dni temu stwierdziłam, że pora chyba schować czerwone okrągłe pudełeczko, bo tylko stoi i sie kurzy, a żadna Koteczka w nim nie śpi. Tego samego dnia znalazłam śpiącą w rzeczonym pudełku Nusię, a kolejnego - zwinięte w  kłębek spała w nim Gusia. No i nie mogę schować, bo przecież śpią:)

Czas jakiś temu zaczęliśmy dawać kotkom wołowinę. Trochę było z tym roboty, ale jadły jak szalone (oprócz Sisi). Kilka dni temu odkryliśmy w sklepie wołowinę już zmieloną, w cenie przyzwoitej, więc zakupilismy na próbę. Nusia i Gusia przysysają sie do miski natychmiast, a Sisuleńka... Zauważyłam wczoraj, że jadła, ale nieco odczekawszy.

Postanowiłam zaeksperymentować z rybą. Kupiłam na targowisku kostki z łososia (na kotlety było przy nich napisane). Podczas gotowania wydzielały intensywną rybią woń. Koty spróbowały jednym zębem i całośc ryby poszła dla podwórkowych kotków. Mam nadzieję, że im posmakowało.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Ach ta Sisi! nie do wiary.że tak się rozruszała!widocznie był to ktoś dla kogo było warto:)ja też chętnie zdjęłabym kartkę styczniową:)głaskanie dla wszystkich baaardzo mądrych koteczek:)
Brahdelt pisze…
Zapomnij o łososiu! Popróbuj z rodzimymi rybkami, ja daję mojej kocie np.: surowe płotki, uwielbia! Można też je ugotować. Z egzotycznych ryb z chęcią zjadła surowego tuńczyka, ale na łososia popatrzyła z odrazą, ciekawe, nam smakował... *^v^*
kociokwik pisze…
A mnie się styczeń podoba:)

Brahdelt,
takie w całości dajesz? z ośćmi i wnętrznościami?

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k