Przejdź do głównej zawartości

Andrew Tarnowski. Rdzawe szable, blade kości...

Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Książka "Rdzawe szable, blade kości" jest wytrawnym opisem polskiej rzeczywistości z lat przełomu politycznego i początku XXI wieku. Pikanterii temuż opisowi dodaje fakt, że ów oglądany przez siebie i doświadczany wyimek Polski przedstawia Brytyjczyk o polskich korzeniach.

Andrew Tarnowski wspomina swój pierwszy pobyt w Polsce i zachwyt nad Mazurami. Z tego zachwytu zrodziła się chęć znalezienia domu, który służyć będzie Tarnowskim i ich przyjaciołom w letnie dni. Po wielu różnych perypetiach znaleziono właściwy dom i osobę, która zachce go sprzedać w Drwęcku, niedaleko Olsztynka.

Relację Tarnowskiego podzielić można na dwie znaczące części: historyczną, w której Autor wspomina bitwy, wojny i przeszłość terenu na jakim żyje oraz część skupioną na ludziach, na ich codziennym życiu, ale też na różnego rodzaju wpływie wydarzeń historycznych na sposób postępowania ludzi z Drwęcka i okolic. Dużą wagę przywiązuje Tarnowski do wciąż pobrzmiewającej w zachowaniach mieszkańców Mazur niechęci do tego co niemieckie i braku dbałości o rzeczy zostawione na dawnych pruskich ziemiach. Nieco zachowawczo Autor tłumaczy owo niechlujstwo komunizmem, ale to, jak bardzo zbulwersowały go zniszczone, niemalże zrównane z ziemią niemieckie cmentarze, widać dobrze mimo wyważonego tonu opowieści.

Andrew Tarnowski mieszka na wsi tylko kilka miesięcy w roku. Widzi mazurską przyrodę w pełni jej rozkwitu - zielone pola, las pełen smacznych owoców, ciepła woda w jeziorze. Nie ma go tam, gdy drogi zasypuje śnieg, gdy przyjeżdżający dwa razy dziennie autobus nie pojawia się wcale. Ta niepełna obecność w miejscu, w którym pisze jako o swoim raju jest widoczna w opowieściach Autora. Tarnowski próbuje żyć zgodnie z naturalnym rytmem wsi, ale brak stałego zamieszkania w Drwęcku wybija go z tego rytmu, odbiera mu pewną wiarygodność.

 Czy zatem słuszny staje się podtytuł książki "Jak zostałem mazurskim chłopem"? Osądźcie sami:)

P.S. Jeśli kogoś zainteresowały rozbudowane informacje historyczne w książce Tarnowskiego i chciałby je pogłębić, by poznać lepiej fascynującą przeszłość okolic Olsztynka, odsyłam do książki Roberta Traby "Wschodniopruskość". 

Komentarze

nutta pisze…
Ja czytałam tylko "Ostatni mazur" tego autora i kontakt z tą książką miło wspominam.
Monika Badowska pisze…
Nutto,
a ja nie miałam okazji czytać wcześniejszej książki tego Autora. Chyba wypada mi żałować...
Barbara pisze…
Dziękuję za recenzję! Podobnie jak nutta czytałam "Ostatni mazur" tego autora. Książka bardzo mi się podobała, więc z pewnością sięgnę i po ten tytuł :).
Monika Badowska pisze…
Himiliko,
ależ proszę:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...