Przejdź do głównej zawartości

Paweł Wróbel Wróblewski. Do ciepłych krajów.


Wydane przez
Wydawnictwo Area

Książka, którą kończę nieco przedłużony tydzień z literaturą podróżniczą, jest opowieścią o rowerowej podróży przez Afrykę. O podróży od Fezu w Maroko do Kinshasy w Kongo. O tym, jak to jest zmagać się z samym sobą, naturą, ale przede wszystkim stereotypami. O ludziach, którzy w Afryce odwiedzonej przez Autora żyją.

Samotne podróżowanie Pawła Wróblewskiego spotykało się z różnych przyjęciem - ludzie powątpiewali, straszyli go, ale na szczęście byli też tacy, którzy oferowali mu swoja pomoc, czasami zdawało by się banalną, jak butelkę zimnej wody, czy miejsce na rozbicie namiotu, a jednak bardzo istotną.

Zadziwiły mnie w tej książce, a zarazem bardzo ucieszyły, obserwacje społeczne Autora. Bez fałszywej poprawności politycznej, bez sztucznego zawahania Paweł Wróblewski dzieli się z czytelnikami tym, co zobaczył i jakie z tego, co zobaczył, wyciągnął wnioski. Dalekie jest to jednak od opinii "białego człowieka", który z punktu widzenia "pana" spogląda na czarnych. Tym bardziej, że potwierdzenie własnych osądów Autor znajduje choćby podczas rozmowy z jednym z socjologów mieszkającym w kolejnym odwiedzanym przez Autora kraju.

Mnóstwo znalazłam w tej książce informacji, które były dla mnie zaskoczeniem. Bardzo podobało mi się, że Autor przykłada dużą staranność do tego, by szczerze, nie bez ubarwiania w pozytywną, czy negatywną stronę, przedstawiać własne doświadczenia.

Zakończenie opowieści Pawła Wróblewskiego robi nieoczekiwane, acz dobre wrażenie. I, choć zaskakujące, jest interesującym sposobem na przywiązanie się do Afryki:)

Polecam:)

P.S. Autor przytacza kongijską legendę o tym, czemu ludzie są biali i czarni. W skrócie mówiąc - z lenistwa. Doczytajcie szczegóły;)

P.S.2. Zdjęcia z podróży zobaczycie TU i TU.

Komentarze

Anulka pisze…
Literaturę podróżniczą zawsze chętnie czytam, a wspomniana legenda kongijska brzmi intrygująco :-). Pozdrawiam
Monika Badowska pisze…
Anulko,
tym bardziej polecam:)
Agnes pisze…
Wygląda bardzo obiecująco, rozejrzę się za tym.
Anonimowy pisze…
czesc,
dziekuje pani prowincjonalnej nauczycielce za bardzo fajna recenzje. milo przeczytac wrazenia kogos kto przeczytal.

wrobl
Monika Badowska pisze…
Panie Pawle,
miło mi:)
Monika Badowska pisze…
Panie Pawle,
miło mi:)
J. pisze…
Ta inna perspektywa autora pewnie wynikała z tego, że nie zwiedzał Afryki jak przeciętny biały turysta. Bardzo mi się to ujęcie podobało - ja się na taką podróż nigdy nie odważę, a tak przynajmniej mogłam zobaczyć prawdziwą Afrykę jego oczami :).

http://zakamarek2013.blogspot.com/2014/06/do-ciepych-krajow.html

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k