Przejdź do głównej zawartości

Kichanie

Nusia, po przebytym w dzieciństwie kocim katarze, wciąż ma nawroty różnych dolegliwości. A to kicha ozdabiając nam ściany, a to nie kicha, ale nosek ma niezbyt czysty, a to ślepka jej płaczą wydzieliną, która nie w porę starta zasycha i robi się strupem. Podczas ostatniej wizyty u weterynarza pan doktor polecił nam nowy na polskim rynku specyfik pozwalający podnieść odporność i złagodzić objawy działania herpeswirusa.
Dostaliśmy w strzykawce 10 ml, czyli po dwie dawki na 5 dni, i przystąpiliśmy do aplikowania prosto ze strzykawki do pyszczka Nusiowego. Kocórka dostała szału i broniła się wszystkimi łapkami. Przed podaniem kolejnej dawki przypomniało nam się, że doktor wspominał, iż niektóre koty lubią to lekarstwo. Lek podany na palcu, do wylizania, okazał się być przysmakiem i Nusia wołana na kolejna dawkę przybiega z radością.

Zgodnie z zaleceniami mamy podawać lek przez 21 dni dwa razy dziennie, a po tym czasie i zauważeniu poprawy po jednej dawce raz dziennie.

Gdyby ktoś potrzebował takiego specyfiku dla swojego kota, to spieszę donieść, że nazywa się on ENISYL-F.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Fredi tez to bral, bo ma autoimmunologiczna chorobe dziasel i troche pomoglo. ale Fredi nie lubi lekarstw i ta pasta (rybą zalatujaca) nie spotkala sie z jego sympatia. za to Klemens odwrotnie....

rejuvenate
Anonimowy pisze…
Moja kotka jest nosicielem herpesa.
Z palca Enisyl nie smakował. Po domieszaniu do porcji mokrej karmy "wszedł" (i "wchodzi" od miesiąca nadal) bez problemu:)
kociokwik pisze…
Rejuvenate,
to dobrze, że pomogło. U Nusi jeszcze nie zauważyłam poprawy, co więcej od jakiś 2dni ma bardziej zapłakane oczki niż ostatnio. Ale może to tak ma być?

Anonimowy,
a pomaga?

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...