Przejdź do głównej zawartości

Chitra Banerjee Divakaruni. Mistrzyni przypraw.



Jestem Mistrzynią Przypraw. Znam ich pochodzenie i zapach, wiem co oznaczają ich kolory. Potrafię nazwać każdą prawdziwym imieniem, nadanym na początku, gdy ziemia pękła jak skóra i podała ją niebu. Ich żar płynie w mojej krwi.

Pewnego dnia pojawia się sklep, w którym można kupić to, co niezbędne jest do przygotowywania potraw hinduskich. Sprzedająca w nim kobieta jest mądra, panuje nad przyprawami, szepcze nad nimi zaklęcia i pomaga ludziom spełnić pragnienia.

Oprócz magii w powieści znajdziemy obraz imigrantów: młodej kobiety, która zakochała się w Latynosie, chłopaka, który zastraszany w dzieciństwie w młodości przystępuje do gangu, bo to daje mu poczucie siły, kobietę, która dzięki życiu w Ameryce decyduje się poczuć sobą a nie jedynie żoną swojego męża.

Mimo, że czytałam książkę zainteresowaniem, o wiele bardziej podobała mi się „Tłumaczka snów” tej autorki.

Komentarze

Brahdelt pisze…
No to mamy odwrotnie - mnie bardziej przypadła do gustu "Mistrzyni". *^v^*
Monika Badowska pisze…
A może to jest tak, że tylko pierwsza przeczytana książka tej autorki zachwyca?;)
Anonimowy pisze…
przypomina chyba "czekoladę"? a moze to tylko złudzenie, przez ten magiczno-spozywczy motyw;)
Monika Badowska pisze…
peek-a-boo,
być może... Jakoś nie pomyślałam o takim skojarzeniu. Ale wydaje mi się dość trafne:)
Anonimowy pisze…
Widziałam film na HBO zdaje się - spodobał mi się, nie wiedziałam,że jest i książka !
Przy okazji sięgnę po nią
larysan
Monika Badowska pisze…
Zaciekawiłaś mnie filmem:) Może gdzieś znajdę.
Pozdrawiam i polecam książkę:)
Anonimowy pisze…
Film ma tylko inny tytuł niz książka jak tylko sobie przypomnę dam znać
larysan

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...