Przejdź do głównej zawartości

Wróciliśmy

Sisi na początku dość zdziwiona przyglądała się temu co robimy, robionemu w czasie, gdy należy jeszcze spać. Ale później ułożyła się w koszyczku i drzemała. Gdy zbliżaliśmy się do Warszawy, a temperatura powietrza rosła zaczęła okazywać swoje niezadowolenie. Dojechaliśmy do Lulusia i Sisulek, po radosnym powitaniu, posiłku suto zakrapianego wodą, zaczął zwiedzać nowy pokój. Szczególnie przypadł jej do gustu nowy, piękny, duży fotel. W czasie szaleńczych zabaw ledwie wyhamowała przed ścianą, której za ostatnim pobytem nie było, i której brak umożliwiał swobodne przebieganie z kuchni do jadalni (jadalnie została zamieniona na pokój dziecięcy). Najgorsze było wyjechanie z Warszawy. Sisi gwałtownie protestowała przed dalszą podróżą. Płakała za Lulusiem i nad sobą. Kociej złości przysłużyły się też korki drogowe: w Legionowie, bo światła, w Serocku, bo nie wiadomo co, w Mrągowie, bo piknik country. Sisulek dyszał, a próby napojenia go w niczym nie pomagały. Wreszcie umęczona okrutnie zasnęła, choć to wcale nie umniejszyło jej złości. Ze złością patrzyła na tatę, gdy mama usiadła nieopodal parapetu, po którym wędrowała Sisi nafuczała nawet na mnie, choć chciałam ją tylko stamtąd zabrać. Nie chciała chodzić po mieszkaniu –wskoczyła do koszyczka ustawionego pomiędzy jeszcze nie rozpakowanymi torbami i ułożyła się do spania.

Dziś jest już nieco lepiej. Spała na fotelu, troszkę dała się wygłaskać no i nakarmić.

niedziela, 29 lipca 2007

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...