Porobiło nam się tak jakoś, że zmieniły się godziny budzenia i wstawania. Jako, że Z. z różniastych powodów wstaje bladym świtem (albo i przed świtem) zaspokaja Sisulowe potrzeby jedzeniowe, spacerowe i zabawowe. Sisulka przychodzi do mnie, tak koło 6, z zapytaniem czy chciałabym dołączyć do radosnej zabawy uprawianej przez nich dwoje, ale dość łatwo godzi się z tym, że wstawać jeszcze nie mam ochoty. Gdy już na niebie pokaże się słońce (wierzę na słowo dziennikarzom z radia) Sisi przychodzi raz jeszcze i wtedy już nasze ranki skupione są wyłącznie na zabawie "dawać tego kota" i grze w orzeszka. Wszystko inne, znacznie wcześniej Sisi wydębia od Z.
czwartek, 15 listopada 2007
Komentarze