Przejdź do głównej zawartości

Toaleta popołudniowa





poniedziałek, 18 lutego 2008

Komentarze:

daria_nowak
2008/02/18 20:29:34
Koc idealnie dopasowany do Sisi:)
esta15
2008/02/18 21:01:33
Sisi prezentuje się na tym kocu jak prawdziwa królowa! :)
mbmm
2008/02/18 21:37:06
Dario,
koc był kupiony zanim powstała nam myśl o kocie, ale jak się okazuje był to szczęśliwy zakup:)

Esto,
dzięki:)
daria_nowak
2008/02/18 21:45:05
Mieliście widać przeczucie:)
damalek
2008/02/19 07:25:52
Uwielbiam jak koty rozcapierzają tylne łapki. Czasem - jak któryś zabiera się za toaletę - podchodzę i drapię pod poduszkami, szybko rozcapierza łapkę i zabiera się za jej mycie :) Śliczna.
mbmm
2008/02/19 10:08:31
Dario,
najwidoczniej;)

Damalku,
Sisi czasami przychodzi się czulić i podkłada poduszeczki do masowania;) A Jak ma takie obydwie nóżki wyciągnięte i rozcapierzone stópki to trochę wyglądają te nóżka jak kurczęce;)
damalek
2008/02/19 10:51:07
Tak tak :) Ja wtedy wołam do 'rozczapierzającego': „baletniczko”
:)
A co dzisiaj u Was? Deszczowo? Senny dzień czy jakieś atrakcje?
mbmm
2008/02/19 11:48:45
Damalku,
sennie, mgliście i jakoś tak nijak;) Ale coś koło 3 grałyśmy w piłkę;))) A co u Was? Jest na Twoim blogu jakiś adres emailowy, żebym mogła do Ciebie napisać? Mój to mbmm@gazeta.pl
damalek
2008/02/19 18:43:20
sami_@op.pl Dopiero teraz dorwałam się do internetu :) Miło będzie poplotkować o kocich i nie-kocich sprawach :) Tymczasem lecę do kuchni - gotujemy z kotami gulasz, ale najpierw trzeba mięsko pokroic - co oznacza dzielenie smacznych kąsków na 5 malutkich, drapieżnych pyszczków - właściwie 4, bo Piniek nie lubi mięsa. Taki kot :) Pozdrawiam(y)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...